sobota, 24 grudnia 2011

Coraz bliżej Święta...

Wigilia.Kolejna w naszym życiu i zawsze wyczekana.Niby zwykły dzień, jeszcze nie Święta a jednak ma w sobie coś bardzo magicznego, skrzącego się zimnymi ogniami na choince, mieniącego kolorami światełek, bombek i kolorowych paczek pod choinką...W Wigilię stajemy się dziećmi...
Lubię najbardziej ten przedświąteczny czas - cynamonowe zapachy, pieczenie ciasteczek, migdałowe cappucino, waniliowe świece, kupowanie i pakowanie prezentów...Wraz z Wigilią pryska magia, zostaje zapełniony stół w I i II Dzień Świąt i nie wszyscy pamiętają o najważniejszym - że narodził się Chrystus.
Wysprzątaliśmy mieszkanie, wymietliśmy każdy okruch, pajęczynkę. Choinka mruga światełkami, Oczy Hani błyszczą, podkrada ze słoja pierniki i czeka aż wyciągnie ostatnia niespodziankę z Adwentowego Kalendarza, który dla niej zrobiłam. Czeka bo wie,ze tego dnia spotka się cała rodzina, zobaczy swojego ukochanego pieska Bellę no i że będą prezenty:-) Wisi tez nad nią groza rózgi, której się obawia ale myślę,że to tylko podsyca apetyt na prezenty!
Od dwóch dni wcinamy łososia, którego mój mężuś przytargał z Norwegii. Delektujemy się i myślimy jaką sałatkę zmajstrować przy użyciu tej rybki na Świąteczny stół...a że mamy dużo tego łososiowego skarbu to pewnie na sałatce się nie skończy:-)
A oto nastrój, który stworzyłam. Przede wszystkim dla mojego dziecka, żeby Święta zawsze kojarzyły jej się z ciepłem, kolorową choinką i atmosfera oczekiwania w powietrzu...












 Hania robi herbatkę:-)



Wesołych Świąt!

piątek, 16 grudnia 2011

Pierniczkowanie





Jak co roku pierniczki pachną w naszym domu. Wykrojone, upieczone i udekorowane w asyście mojej Małej Damy. Teraz korzenne smakołyki miękną w słoju czekając razem z nami na Boże Narodzenie:-)

środa, 14 grudnia 2011

Czekamy...

Dziś kolejne bułki robię:-))Właśnie ciasto rośnie a ja w oczekiwaniu napiszę parę słów. Bułeczki takie jak w ostatnim poście ale na próbę z eksperymentalnym nadzieniem - zamiast cynamonu jest cappucino o smaku migdałowym...mmmm...ciekawe co z tego wyjdzie. Bądź co bądź nadzienie pachnie obłędnie. Mam nadzieję,że choć jedna bułeczka uchowa się do jutra bo jutro jest ważny i długo wyczekiwany dzień.Mój mąż przyjeżdża z Norwegii na Święta:-)))A że bułeczki są norweskie to przez chwile jeszcze pozostanie w klimacie skandynawskim,żeby powoli i stopniowo, po dwóch miesiącach zagościć na cały miesiąc w domowych pieleszach.
Mieszkanko już tez przygotowuje się do Świąt. W tym roku króluje u nas urocza, czerwona krateczka i tak naprawdę to ona przede wszystkim w połączeniu z naturalnymi patyczkami,gałązkami, szyszkami, koronkami i złotem będzie główną dekoracją domu. No i choinka oczywiście - niewielka ale żywa, pachnąca, kolorowa. Z pierniczkami, suszonymi pomarańczami i mnóstwem kolorowych światełek - taka sielska, jak za dawnych czasów.

Na razie nasz krateczkowy domek wygląda tak...
Krateczki w kuchni i własnoręcznie wykonany kalendarz adwentowy, który powoduje uśmiech na twarzy mojej Myszki każdego dnia.Kilka wieczorów zajęło jego uszycie ale warto było!!

 Hanula ma już swoja mini choineczkę w pokoiku a ja zrobiłam kilka wianków





 No i szmateksowy misiak...Jest tak uroczy, ma ruchome łapki i nóżki...nie sposób było go nie przygarnąć. Kokardkę kraciastą tez dostał
Czekamy więc na święta, zapach choinki, korzenno-cytrusowe aromaty no i przede wszystkim na Naszą Głowę Rodziny.To już ostatni samotny wieczór...przez następny miesiąc będzie radośniej!

wtorek, 13 grudnia 2011

Cynamonki

Mój dom pachnie cynamonem.Uwielbiam go - pod każdą postacią! Ostatnio buszując po kulinarnych blogach trafiłam na cudowne, cynamonowe bułeczki.Norweskie w dodatku, a Norwegia jest mi ostatnio jakoś tak dziwnie bliska:-) No więc wracając do bułek - miałam ochotę piec je o 1.00 w nocy ale powstrzymało mnie to, ze zapach mógłby pobudzić sąsiadów i pomyśleliby,ze ze mną nie do końca wszystko w porządku:-) Pomysłu pieczenia jednak nie zarzuciłam. Gdy tylko rankiem otworzyłam oczy zapragnęłam mieć taka bułeczkę na śniadanie. Żeby nie głodzić za długo dziecka zaserwowałam mojej Myszy płatki z mlekiem i zabrałam się za wyrabianie ciacha. Nie myliłam się co do zapachu - był obłędny a buły przepyszne.Załapali się na nie jeszcze moi kochani sąsiedzi z naprzeciwka i rodzice, którym wiozłam jeszcze prawie ciepłe 50 km.
Przepis pochodzi z bloga mojewypieki.blox.pl i przedstawiam go poniżej. Zdjęcia z fazy przygotowawczej też są. Gotowa bułeczka do sesji została tylko jedna i to w dodatku nadgryziona (tak szybko zniknęły:-))
Polecam wypróbować przepis - zapach i smak dodadzą uroku przedświątecznemu oczekiwaniu






Składniki na 20 bułeczek:
  • 600 g mąki pszennej( tak jest w oryginalnym przepisie, mnie weszło więcej mąki, ok 1kg)
  • 100 g cukru (mniej tez jest w porządku))
  • pół łyżeczki soli
  • 21 g suchych drożdży lub 42 g drożdży świeżych
  • 100 g masła
  • 400 ml mleka
  • 2 jajka
Na nadzienie:
  • 150 g bardzo miękkiego masła (ja rozpuściłam masło więc zużyłam tylko 90 g)
  • 150 g cukru (dałam 120 g)
  • 1,5 łyżeczki cynamonu
Na glazurę (niekoniecznie):
  • 1 jajko

W dużym naczyniu wymieszać mąkę, cukier, sól, drożdże. Masło rozpuścić, wymieszać z mlekiem i roztrzepanym jajkiem. Połączyć z mąką. Wymieszać dobrze i zagnieść (ręcznie lub mikserem). Ciasto powinno być gładkie i sprężyste (moje się nieco kleiło, dodałam więc kilka łyżek mąki). Przykryć i odstawić do wyrośnięcia na 25 minut.
Po tym czasie z ciasta ująć 1/3 i rozwałkować na wymiar formy, czyli 33 x 24 cm (uprzednio wyłożonej papierem). To będzie spód naszych bułeczek. Pozostałe ciasto rozwałkować na prostokąt o wymiarach 50 x 25 cm.
W międzyczasie wszystkie składniki nadzienia wymieszać w naczyniu. Moje masło nie było na tyle miękkie, by nim smarować surowe ciasto, wiec je roztopiłam, zużyłam wtedy jednak mniej masła.
Przygotowany prostokąt posmarować nadzieniem, następnie zwinąć wzdłuż dłuższego boku, na kształt długiej kiełbaski. Ostrym nożem pokroić na 2 cm kawałki. Ułożyć je częścią rozciętą na blaszce (a konkretnie na spodzie z ciasta). Powinno wyjść około 20 kawałków. Nie martwić się, jeśli nie zetkną się ze sobą, zrobią to podczas rośnięcia i w piekarniku. Ważne, by były symetrycznie rozłożone. Pozostawić do napuszenia na 15 minut.
Napuszone bułeczki posmarować roztrzepanym jajkiem i piec około 20 - 25 minut w temperaturze 230ºC, jeśli będą zbyt szybko 'łapać' kolor - przykryć od góry folia aluminiową.

                                                                 Najlepiej smakują na ciepło